Wiele problemów z jedzeniem sushi przez Polaków wynika z tego, że Japończycy wymyślili je w sposób, który trudno nam zrozumieć. I to zrozumieć nie głową, ale podniebieniem. Bo masz przed sobą koreczki z ryby – i tyle. Jakich zatem zasad trzymać się, podczas jedzenia sushi?
Sushi to XIX-wieczny japoński fast food, nic więcej. Japońska kultura gastronomiczna, owszem, potrafi być do bólu ortorektyczna (czyli mająca obsesję na punkcie zdrowej żywności), więc Europejczykowi łatwo uwierzyć, że rzeczywiście jakiś piekielnie trudny ceremoniał jedzenia sushi istnieje. Bo Europejczycy jako spadkobiercy prostych jaskiniowców (a Polacy dodatkowo są zepsuci niską kulturą gastronomiczną słusznie minionych dekad) mają swój jaskiniowy smak. Lubimy, kiedy jest tłusto (bo to dobry zapas energii), słodko (bo to lepsze niż napój energetyczny) i wyraziście (bo zrozumienie prostoty wymaga finezji). Polskie sushi to zatem tłusty łosoś na przesłodzonej kulce z ryżu, posolony sosem sojowym do smaku, czyli bardzo.
Japońska kultura a sushi. Jak się dostosować?
Nie chodzi oczywiście o to, żeby narzekać, że wszystko źle. Rzecz w tym, by nie równać do poziomu ekspertów, którzy z poważną miną wygłaszają do kamery opowiastki o rytuale jedzenia czegoś, co za dwanaście zeta sprzedaje co rano w twoim biurowcu Pan Kanapka. Słowem: o godność człowieka tu idzie.
Pałeczki są do sushi w zasadzie zbędne. Czasami trochę pomagają, możesz też lubić nimi jeść i to jest OK, ale jeśli ktoś obsztorcowuje cię za jedzenie sushi palcami, daj mu delikatnie znać, że masz go za idiotę. To dobrze robi na stosunki międzyludzkie.
Sushi jest przeznaczone do jedzenia na jeden kęs. Czasem zdarzają się tak hojni sushi masterzy, że wydaje się to niemożliwe, ale branie maków i nigiri „na raz” to lepsze rozwiązanie niż odgryzanie kawałków, serio.
Eksperci dzielą sushi na japońskie i fusion. Problem polega na tym, że większość tych, które jemy, jest fusion przez nieporozumienie. Dlatego właściwy rytuał jedzenia sushi to rytuał jedzenia go bez sporów o sushi. Inaczej w najlepszym wypadku okażesz się obrońcą zdrowego rozsądku na straconej pozycji. A w znacznie gorszym – zaplączesz się i zaczniesz znów coś bredzić o Rytuale.
Sos sojowy. Ile wypada go stosować?
Sos sojowy to w trzech czwartych sól – jeśli utopisz w nim rybę, będzie smakowała wyłącznie nim. Co możesz oczywiście lubić, ale po co płacić za sushi, skoro oczekujesz sosu sojowego? Słowem: nie przesalaj. Jeśli maczasz sushi w sosie sojowym, rób to delikatnie i dyskretnie.
A już w ogóle wisienką na torcie są dyskusje, czy należy mieszać wasabi z sosem sojowym, czy nakładać je osobno. Po pierwsze, jeśli jadłeś sushi w Polsce, prawdopodobnie nie wiesz, co to wasabi. Ten produkt w naszym kraju się w zasadzie nie przyjął, nawet nie z powodu ceny, po prostu klienci odrzucili jego smak na rzecz przyprawionego zwykłego chrzanu. Po drugie zaś: wyobraź sobie Japończyków toczących dyskusję o tym, czy zgodne z Rytuałem jest mieszanie maggi i vegety, zanim doprawią tym wszystkim egzotyczny polski bigos w proporcjach 1:1. Już rozumiesz, na jakim poziomie absurdu toczyła się dyskusja, która w pewnym momencie otarła się nawet o protokół dyplomatyczny?
Sednem smaku sushi ma być ryba. Ryż jest dodatkiem skrobiowym, jak purée ziemniaczane do smażonego mintaja. Kubki smakowe masz na języku. Następnym więc razem, gdy będziesz jeść sushi, nie taplaj go w roztworze soli. Nie zabijaj smaku ryby chrzanem. Nie przełykaj jej bez poczucia jej smaku w ustach. Połóż nigiri rybną stroną na języku i postaraj się wyczuć smak, który w niej siedzi. To daje więcej satysfakcji niż wygrana w dyskusji o wyższości sashimi z tuńczyka nad California roll.
Sprawdź również: Wyprawy kulinarnym szlakiem. Najlepsze regionalne potrawy