Władysława Maciesza (Macieszyna). Wychowywana do pełnienia obowiązków żony i matki, wybrała jednak bardziej krętą drogę życiową. Mimo że miała wielu zalotników, chętniej niż mężczyznom poświęcała czas książkom, a później służbie w Legionach.
Ta młoda kurierka miała awanturniczą naturę. Być może to dlatego mężczyźni tak za nią szaleli. Swoje pierwsze małżeństwo Władysława zakończyła po zaledwie kilkunastu godzinach. Natomiast jej pierwszą prawdziwą miłością był znany poeta, Stanisław Długosz. Z tym uczuciem nie wygrała nawet śmierć ukochanego na polu bitwy.
Często pokazywała swój nieugięty charakter, m.in. podczas ciężkich, wielogodzinnych akcji w terenie. Pełniła ważną rolę w strukturach Wojska Polskiego i współpracowała z wysoko postawionymi politykami. Jej życie naznaczone było buntem i miłością. Pozostała patriotką do końca.
Spis treści:
- 00:43 – Pierwsza szpiegowska misja
- 02:23 – Całonocne czołganie się w austriacko-rosyjskich okopach
- 05:05 – Ucieczka w trakcie nocy poślubnej
- 06:17 – Udział w demonstracjach ulicznych przeciwko zaborcy
- 07:37 – Zwerbowanie Sławy do konspiracyjnej organizacji
- 08:14 – Działalność w Polskiej Organizacji Wojskowej
- 09:06 – Nagła i szaleńcza miłość do oficera Długosza
- 11:32 – Śmierć ukochanego i wieloletnia żałoba
- 12:09 – Wycofanie się Sławy z działalności szpiegowskiej
- 13:29 – Zaaranżowany ślub z Pułkownikiem Adolfem Macieszą
- 15:19 – Działalność polityczna Władysławy
- 16:21 – Wybuch II wojny światowej – bombardowanie Warszawy
- 18:51 – Sława postanawia zostać w okupowanej Warszawie
Posłuchaj również na:
[00:13] Żołnierz CK Armii: Głowy niżej, głowy niżej drogie panie, żeby nie narażać się na przypadkowy odłamek. W okopach nie ma żartów. A więc tak. To jest Hans, nasz dureń garnizonowy. Ważny pracownik Cesarsko-Królewskiej armii. Przechodzą przez niego wszystkie projekty rozkazów. Upraszcza się je dopóty, dopóki Hans ma problemy z ich poprawnym streszczeniem. Jeżeli chodzi o to zadanie dla pań, to… już zrozumiał. A więc możemy zaczynać…
Pierwsza szpiegowska misja
[00:43] Władysława: 12 grudnia 1914 roku zaczęłam tę szpiegowską misję. Zasłoniłam ubraniami to, co ułożyłam na dnie walizki – ulotki, skoroszyty, mapy. Wedle rozkazu miałam się ubrać „jak paniusia z dobrego domu”. Dla kamuflażu dostałam służącą i psa wyżła. Moim zadaniem było przedostać się do zaboru rosyjskiego i dowieźć tajną korespondencję do Warszawy, w której Polacy formują legionowe oddziały.
[01:15] Władysława: Na linii frontu austriacki oficer oddelegował do innych zadań durnia garnizonowego i spojrzał na moje dokumenty, wielkiego psa, służącą i na mnie, ubraną w długą suknię balową i zapytał, czy my do tych okopów rosyjskich chcemy iść na wprost, przez pas ziemi niczyjej, bo oni tu z armią rosyjską walczą, więc przejść granicznych jest raczej niewiele.
Miałyśmy problem z wyżłem. Szczekał, piszczał, wyrywał się w kierunku machających do niego żołnierzy. Był też kłopot z służącą, którą grała bardzo ambitna agentka Pierwszej Brygady, Wanda Makowiecka. Korzystając z chwili odpoczynku przy okopach austriackich, wzięła mnie na bok i powiedziała, że źle się czuje jako służąca i nie życzy sobie traktowania z góry, nawet podczas misji szpiegowskiej i jeśli poczuje się tak traktowana, to po prostu porzuci zadanie przydzielone jej przez oficerów wywiadu.
Całonocne czołganie się w austriacko-rosyjskich okopach
[02:23] Władysława: Tymczasem oficer austriacki upewniwszy się, że rozkaz, który otrzymał jest autentyczny, dopytywał, jak chcemy forsować linię frontu. Odpowiedziałam dziarsko, że podczołgamy się do rosyjskich okopów. Pół godziny ruchu, piętnaście minut odpoczynku.
I tak zrobiłyśmy. Trwało to…. pół nocy. Chwała Bogu, postanowiłyśmy zostawić wyżła w austriackich okopach. Dziesięć minut czołgania, pięć odpoczynku. Wojenne niebo rozświetlone łunami odległych eksplozji, pobłyskiwało nad naszymi wysiłkami.
W końcu nad ranem Rosjanie krzyknęli ze swoich pozycji: Ilu Austriaków? Darłam się ile sił w płucach, że żadnego, dwie kobiety, Polki, że do Warszawy idziemy, że wyrwałyśmy się wrogowi i z góry dziękujemy za ratunek.
[03:23] Władysława: Dowódca rosyjski, do którego nas doprowadzono, nie chciał nawet słyszeć żadnych tłumaczeń. Miałyśmy wstrzymać się ze wszystkimi opowieściami. Najpierw prysznic i śniadanie. Powiedział, że nawet jego piechur po takiej nocy nie zdołałby poprawnie sklecić zdania. A potem dowódca oddziału armii carskiej przeprosił nas na piętnaście minut. Poszedł do swojego namiotu i wrócił w galowym mundurze. Dopiero wtedy zapytał o ryzykowną przeprawę.
– Do Warszawy? Ucieczka? – Zasępił się, a po chwili wydał polecenie jednemu ze swoich ludzi. – Zaprzęgać wóz i wieźć obie Panie do Warszawy, gdzie sobie tylko zażyczą! – Nasze bagaże nie tylko nie zostały przeszukane, ale zadbano o to, by zanadto nie ubrudził ich okopowy pył.
***
[04:37] Władysława: Urodziłam się latem w 1888 roku. Dla ojca zawsze byłam Władzią. Dla ziemiańskiej rodziny Srzednickich – oczkiem w głowie. Wychuchana, przygotowana do pełnienia obowiązków żony i matki. Dla moich rodziców zawsze było jasne, że ich córka ma zamiar realizować się u boku swojego męża, w rodzinnym majątku w podkrakowskim Karwinie.
Ucieczka w trakcie nocy poślubnej
[05:05] Władysława: Gdy miałam 18 lat, bliscy coraz częściej zarzucali mi, że za dużo czasu spędzam nad książkami, a za mało działam, żeby wyjść wreszcie za mąż. Po odrzuceniu kilkudziesięciu kandydatur wybrałam Pawła Pawełkiewicza. Nazywał się głupio. Ale liczyłam, że głupi nie jest, bo nie zraził mnie na wstępie, jak wielu innych. Selekcja negatywna była bardzo złym pomysłem.
Po hucznym weselu, w środku nocy zbiegłam po schodach, wyjęłam z szafy wielką walizkę i zaczęłam się pakować. Zdumionej rodzinie oświadczyłam, że kilkunastogodzinne małżeństwo z panem Pawełkiewiczem właśnie dobiegło końca. Z uwagi na jego zwierzęcą brutalność uznaję, że jesteśmy już po rozwodzie. Łamiąc wszelkie ziemskie obyczaje, następnego ranka wyjechałam do Krakowa. Wynajęłam pokój przy obcej rodzinie. Wieczorami pracowałam w maleńkiej kawiarence na krakowskim rynku, nocami uczyłam się do zajęć i egzaminów.
Udział w demonstracjach ulicznych przeciwko zaborcy
[06:17] Władysława: W lecie 1912 roku wzięłam udział w kilku demonstracjach ulicznych organizowanych przez PPS (Polską Partię Socjalistyczną). Bardziej z awanturniczej natury niż z przekonań politycznych. Pewnego dnia podczas zamieszek wyrwałam kamień z trotuaru i rzuciłam go prosto w głowę jednego z Cesarsko-Królewskich policjantów. Natychmiast zaczęło mnie gonić kilku funkcjonariuszy. Wpadłam do bramy jednej z kamienic przy Plantach i odruchowo wzięłam za rękę przypadkowego mężczyznę, schowałam twarz w połach jego płaszcza i wyszeptałam mu do ucha, żeby pogłaskał mnie po twarzy.
Tym mężczyzną w bramie, na którego tak się rzuciłam, był Feliks Młynarski, działacz związany z konspiracyjną organizacją: Armia Polska. Kilka dni później, podczas rozmowy w kawiarni, powiedział mi wprost:
[07:16] Feliks Młynarski: Potrzebujemy w organizacji kogoś ideowego, przepełnionego duchem walki, polskością, chęcią wyrwania kraju ze szponów zaborców. Stary porządek chwieje się w posadach, zmiecie go wielka wojna, którą już czuć w powietrzu. Komendant polskich sił wojskowych – Józef Piłsudski – mówi, że to kwestia miesięcy.
Zwerbowanie Sławy do konspiracyjnej organizacji
[07:37] Władysława: Najpierw powiedziałam mu, że Galicji nie da się porównać do tego, co dzieje się w Warszawie. To wyliniały zabór. Gdybyśmy podczas tamtej demonstracji mieli taką sytuację, jak ci nieszczęśnicy u Rosjan, padłabym trupem od kuli.
A potem dodałam, że… zgadzam się na współpracę.
Działalność w Polskiej Organizacji Wojskowej
[08:14] Władysława: Długo wyczekiwana przez Polaków wojna między zaborcami wreszcie nadeszła. W 1914 roku trafiłam przez Feliksa Młynarskiego do Pierwszej Brygady Legionów Polskich, formalnie podporządkowanej Cesarsko-Królewskiej armii. Działałam w Polskiej Organizacji Wojskowej, która była elitarną, tajną jednostką, podlegającą bezpośrednio Piłsudskiemu. Głównym zadaniem POW była działalność wywiadowczo-dywersyjna na tyłach wojsk rosyjskich: sabotaże i budowanie siatki szpiegowskiej.
Przede wszystkim jednak pozyskiwała informacje. Dlatego moją misją z wyżłem i służącą zrobiłam ogromne wrażenie na komendancie.
Nagła i szaleńcza miłość do oficera Długosza
[09:06] Władysława: Na przyjęciu z udziałem Józefa Piłsudskiego oraz oficerów armii, opromieniona tamtym szpiegowskim sukcesem, poznałam Stanisława Długosza. Cóż mogę powiedzieć: to była wielka miłość. Dość nagła i prawdziwa. Głęboka. Tamtego dnia w dzienniku zapisałam: „Piorun. No grom z jasnego nieba! Na człowieka spływa taka oczywistość, pewność, że to jest właśnie ta osoba, z którą chce spędzić życie”.
[09:41] Władysława: Ze Stacha koledzy śmiali się, że jest legionowym poetą, bo faktycznie w chwilach wolnych od walki nie szedł razem z nimi do kantyny pić i rozmawiać o tym, jak prawdziwy mężczyzna powinien zachowywać się wobec kobiet, tylko siadał pod drzewem, wyciągał pomięty notes i pisał wiersze.
O tym, że koledzy się podśmiewali, nie miał pojęcia, bo był dowódcą oddziału – oficerem Pierwszej Brygady Legionów Polskich.
[10:13] Władysława: Rozdzielić nas mogły tylko obowiązki służbowe. Podróżowałam jako kurierka do zaboru rosyjskiego, pomagałam w budowaniu struktur POW we Lwowie i Wilnie.
Przewoziłam broń dla coraz sprawniej działających komórek dywersyjnych w głębi Rosji. Starałam się nawet nawiązać kontakt z Legionem Puławskim, który walczył o niepodległość w zaborze rosyjskim. Tyle, że Legion został stworzony nie tylko jako organizacja walcząca o wolność z zaborcą, lecz także jako opozycja polityczna wobec Józefa Piłsudskiego, wspierająca obóz Romana Dmowskiego. Już wtedy, jeszcze przed listopadem 1918 roku, pojawiły się zalążki prowadzonego w II Rzeczypospolitej Polskiej konfliktu polsko-polskiego.
***
[11:15] Władysława: Staszek walczył na froncie wschodnim. Poeta prowadzący swój oddział do boju z rosyjskim zaborcą. Zawsze na czele atakującej grupy, zawsze z uniesioną szablą. Za pazuchą – szkicownik pełen wierszy.
Śmierć ukochanego i wieloletnia żałoba
[11:32] Władysława: Dowiedziałam się o śmierci ukochanego w gabinecie komendanta Piłsudskiego, składając mu bezpośrednio raport z działań Polskiej Organizacji Wojskowej we Lwowie. Komendant podszedł bez słowa i mocno mnie przytulił.
Żałoba, którą zaczęłam nosić od tamtego dnia, była dyskutowana w całej Pierwszej Brygadzie. Niech wystarczy to, że przyjęłam nazwisko poległego ukochanego. Nie przestałam go opłakiwać ani po roku, ani nawet po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.
Wycofanie się Sławy z działalności szpiegowskiej
[12:09] Władysława: Kiedy już w II Rzeczypospolitej Polskiej, niedługo po 11 listopada powiedziałam Marszałkowi, że wycofuję się z działalności szpiegowskiej, powiedział, że pozwala. Widział pewnie, że z tej żałości do niczego się nie nadaję.
[12:27] Władysława: Komendant dał mi odpocząć cztery lata. W 1922 roku znowu miał dla mnie zadanie. Cel: Niemcy. Miałam podjąć pracę w fabryce w Essen.
Spędziłam dwa lata wśród niemieckich robotników w Berlinie, Dortmundzie i Szczecinie. Dzięki tej misji nauczyłam się mówić po niemiecku bez śladu akcentu. Kilkanaście lat później miało mi to uratować życie. Piłsudski po zwycięskiej wojnie z bolszewikami był przekonany, że zagrożenie ze strony Niemiec wciąż może być realne. Stąd moja misja.
Zaaranżowany ślub z Pułkownikiem Adolfem Macieszą
[13:29] Władysława: Do Polski wróciłam po przewrocie majowym, pod koniec 1926 roku. Marszałek zaprosił mnie na przyjęcie i przedstawił jednego ze swoich najbliższych współpracowników: pułkownika Adolfa Macieszę. Mężczyzna ten był przeciwieństwem Stanisława: pragmatyk, polityk, człowiek stateczny. Wiedziałam, że komendant nie przedstawił nas sobie przypadkiem. Nasz skromny ślub odbył się kilka miesięcy później w kościele świętego Aleksandra w Warszawie. Nie był to już wiosenny powiew serca, ale solidne przymierze dwojga ludzi.
Niezwykły przypadek sprawił, że na tamtym przyjęciu u Marszałka wpadłam w oko komuś jeszcze. Komuś w zalotach niezłomnemu. Przez kilkanaście następnych lat o moje względy dyskretnie zabiegał Walery Sławek, który był bliskim współpracownikiem Piłsudskiego, szefem gabinetu politycznego premiera.
Jego potajemna miłość do mnie przetrwała kilkanaście lat, aż do samobójczej śmierci w 1939 roku. Odsunięty na bok, pozbawiony wpływów Walery napisał dwa listy: pożegnalny – do rodziny, oraz miłosny – do mnie. Opowiedział w nim o wielkim uczuciu, które pielęgnował przez lata, o swoim niespełnieniu i o tym, jak ważna byłam dla niego przez cały czas burzliwej politycznej kariery.
Polecił służącej wysłać oba listy, wrócił do gabinetu i strzelił sobie w głowę…
2. Władysławę i Adolfa Macieszę wyswatał sam Marszałek Pilsudski. Chciał aby jego najlepsza agentka związała się z jednym z najbardziej zaufanych współpracowników. Na zdjęciu: podpułkownik Maciesza, 1929 r. Fot. NAC
Działalność polityczna Władysławy
[15:19] Władysława: Małżeństwo z rozsądku z Adolfem Macieszą pozwoliło mi odkryć w sobie polityka pojmującego sprawowanie władzy jako służbę. Najpierw nieśmiało przyglądałam się pracy męża, później głośno mu doradzałam, a potem zaczęłam myśleć o tym, by wystartować w wyborach do parlamentu. Startując z listy państwowej województwa warszawskiego mandat otrzymałam w 1935. Związałam się z kołem senatorskim „Naprawa”.
Skupiłam się na tym, żeby pomagać innym, zwłaszcza prostym ludziom na wsi. Pisałam interpelacje, zgłaszałam projekty ustaw, mające ulżyć mieszkańcom polskich wsi.
Wybuch II wojny światowej – bombardowanie Warszawy
[16:21] Władysława: Pierwsze bomby, które usłyszałam, spadły na Warszawę w okolicach Placu Trzech Krzyży. Pobiegłam co tchu, nie miałam daleko. Kopuła kościoła św. Aleksandra wyglądała surrealistycznie, jak gdyby przedziurawiona gigantyczną włócznią. Ustawiłam się w szeregu ludzi przekazujących sobie pełne wiadra wody; gasiliśmy.
Po powrocie do domu zadzwoniłam do prezydenta Stefana Starzyńskiego, by osobiście poinformować, że zostaję w mieście i oddaję się do jego dyspozycji. Telefony działały. Połączono mnie, mimo gigantycznego zamieszania w Ratuszu. W następnych dniach obserwowałam, jak urzędnicy państwowi w popłochu uciekali z Warszawy. Posłowie, członkowie rządu, koledzy i koleżanki z „Naprawy”.
Ja mówiłam zdecydowanie, że zostaję, ale nikomu nie robiłam wyrzutów, choć miałam ochotę krzyknąć, że powinni właśnie teraz wziąć odpowiedzialność za kraj!
Bombardowania nasiliły się w drugim tygodniu września, a ja pozostałam w stałym kontakcie z prezydentem. Od Starzyńskiego dowiedziałam się, jak wygląda rzeczywista sytuacja na froncie. W radiu leciały wyłącznie audycje ku pokrzepieniu serc.
2. Wieżowiec Prudential płonie po niemieckim ostrzale. Warszawa, sierpień 1944. Fot. Bettmann / Getty
[17:50] Fragment przemówienia Wacława Lipińskiego:
– Przed chwilą wróciłem z objazdu poszczególnych odcinków frontu, które z Panem Generałem dokonałem. Otóż stwierdzić należy, że sytuacja jest bardzo dobra. Odparte zostały wszystkie natarcia nieprzyjacielskie, które rozpoczęły się dzisiaj o godzinie 7:30 rano. Rezultatem tych walk jest 18 rozbitych czołgów niemieckich na Okęciu, 5 na Woli, 4 na różnych innych odcinkach. Ponadto rozbite zostały 2 działa przeciwpancerne.
[18:25] Władysława: Przemówienie Wacława Lipińskiego, głównego propagandzisty Naczelnego Dowództwa z 9 września, doprowadziło mnie do szału. Był już spakowany, by uciec z Polski, gdy bez zająknięcia w audycji opowiadał rodakom o dobrej sytuacji na froncie. Kilka minut po zejściu z anteny, Lipiński wsiadł do samochodu i wyjechał na Węgry.
Sława postanawia zostać w okupowanej Warszawie
[18:51] Władysława: A ja zostałam i na własne oczy zobaczyłam, jak część górnego Mokotowa zamienia się w dzielnice administracyjną nowej Rzeszy. Gmach Urzędu Edukacji, który przez wiele lat widziałam z okna, stał się siedzibą Gestapo. Cała moja ukochana Aleja Szucha utonęła w morzu swastyk i tumulcie podkutych oficerek.
Koniec części 1.
Podcast powstał na podstawie książki Marka Łuszczyny pod tytułem „Igły. Polskie agentki, które zmieniły historię” wydawnictwa Znak Horyzont.
Scenariusz: Marek Łuszczyna
Produkcja i reżyseria: Beata Roszkowska
Redakcja: Edyta Ewiak
Realizacja: Bliskostudio.pl dla Instytutu Jagiellońskiego
Głos głównej bohaterki: Magdalena Uchaniuk
Głos męski: Maciej Jabłoński
W materiale wykorzystano:
Fragment piosenki ludowej „Hej, od Krakowa jadę”
https://www.youtube.com/watch?v=hbksii4hGHA
Fragment pieśni legionów „My, Pierwsza Brygada” (wykonanie z 1930 r.)
https://www.youtube.com/watch?v=aIsuJ3RvGDU
Fragment radiowego komunikatu o wybuchu II Wojny Światowej 1 września 1939
https://www.youtube.com/watch?v=2D0XSWniLP0
Fragment utworu „Na pierwszy znak” w wykonaniu Hanki Ordonówny
https://www.youtube.com/watch?v=3x1j34GJ8nc
Przemówienie Wacława Lipińskiego – 9 września 1939
https://www.youtube.com/watch?v=rITt2Lty6Ik