Samozwańczy cudotwórcy, uzdrowiciele, szamani i tajemniczy terapeuci oferujący w sieci swoje magiczne eliksiry, życiodajne zioła i leczniczą energię to na ogół naciągacze, którzy mogą wyrządzić ci więcej złego niż dobrego. Pomyśl, zanim skorzystasz z ich usług. Zalecamy zdrowy rozsądek.
Szacuje się, że w Polsce jest ponad 100 tys. uzdrowicieli – zielarzy, szamanów, bioterapeutów, kręgarzy, radiestetów, psychotroników… Ci najprężniej działający zarabiają nawet 40 tys. złotych miesięcznie, a według danych GUS z ich usług skorzystało prawie 1,5 mln Polaków. Byłem wśród nich i ja…
Choć jestem odporny na domorosłych cudotwórców, trzy razy w życiu dałem się namówić na spotkanie z uzdrowicielami, którzy leczyli energią, widzieli więcej i uważali, że są „podłączeni” (cokolwiek to znaczy). Pierwsza okadzała mnie śmierdzącymi jak piekło ziołami, dmuchała w twarz i pukała w plecy. Znalazła śmiertelną chorobę i dała mi najwyżej pięć lat życia. Dla ścisłości, data mojej śmierci minęła dekadę temu. Kolejny uzdrowiciel wypytywał głównie o regularność czynności fizjologicznych i zaopatrzył mnie w torbę suszonych chaszczy zmieszanych z kurzem. Ostatni… szkoda gadać. Straciłem kasę i nie dowiedziałem się, czy coś mi dolega.
Dlaczego wierzymy w moc naciągaczy?
Istnieje wiele powodów, dla których ludzie chcą korzystać z usług uzdrowicieli i niesprawdzonych terapii. W niektórych społecznościach tradycyjne metody, takie jak ziołolecznictwo i szamańskie rytuały, są stosowane od wieków i uznawane za skuteczne. Może to wynikać z braku dostępu do nowoczesnej medycyny, jej niezrozumienia, strachu przed zabiegami i ubocznymi skutkami leków oraz z negatywnych doświadczeń z tradycyjnym systemem opieki zdrowotnej.
Ciężko chorzy i ich rodziny szukają też wsparcia emocjonalnego, a uzdrowiciele oferują współczucie i zrozumienie. To pomaga pacjentowi poczuć się lepiej, nawet gdy leczenie jest nieskuteczne. No i pozostaje jeszcze kwestia placebo (to substancja lub terapia, która nie ma rzeczywistego działania), które odgrywa znaczącą rolę w poprawie zdrowia. Nawet jeśli kontrowersyjna terapia nie ma udowodnionego działania, ale pacjent w nią wierzy, może zaobserwować poprawę swojego stanu zdrowia dzięki sile autosugestii.
Ryzykowne alternatywne leczenie
Korzystanie z niesprawdzonych terapii i usług samozwańczych uzdrowicieli może być niebezpieczne. Brak skuteczności ich metod leczenia to chyba najmniejsze zło, jakie może się nam przydarzyć. Gorzej gdy opóźnia to właściwą diagnozę i odwodzi od skutecznej terapii albo prowadzi do porzucenia tradycyjnej opieki medycznej.
Problematyczna jest również skuteczność „cudownych” leków, które sprzedają uzdrowiciele. Niesprawdzone suplementy oraz mieszanki ziół o niewiadomym pochodzeniu i działaniu mogą wywoływać niebezpieczne interakcje z przyjmowanymi lekami, mieć działania uboczne, powodować silne alergie, a w niektórych przypadkach ich skutkiem może być nawet nagły postęp choroby, pogorszenie stanu zdrowia i zwiększenie ryzyka powikłań. Kontakt z uzdrowicielami to ryzyko również dla… portfela, bo zazwyczaj takie specyfiki nie są tanie.
Słuchaj głosu rozsądku
Nie jestem zwolennikiem wrzucania do jednego worka wszystkich alternatywnych metod leczenia i doceniam korzyści, które oferuje prawdziwa medycyna ludowa – polska i chińska (na przykład akupunktura i akupresura). Kategorycznie odrzucam jednak leczenie przez wdzieranie się do czakr, uzdrawiające SMS-y (za 9,90 zł + VAT), homeopatię, reiki, uzdrawianie praniczne, duchowe, energetyczne, bo skuteczność tych metod nie została potwierdzona przez żadną godną zaufania placówkę naukową. Tak, potrzebuję dowodów. Czuję się bezpiecznie, gdy efekty terapii są potwierdzone badaniami naukowymi. Ale – co może być dla was dziwne – wierzę też w efekt placebo, pod warunkiem że uzyskuje się go, nie szkodząc.
Siła wiary w uzdrowienie
Wiem, że dla kogoś, kto walczy o życie, każda metoda leczenia dająca nadzieję jest istotna. Nie neguję, że wiara i nadzieja mają wpływ na psychikę i stan emocjonalny, co z kolei może zwiększyć zdolność radzenia sobie z chorobą. Wiara w leczenie, nawet jeśli jest to placebo, może prowadzić do polepszenia zdrowia. Dzieje się tak m.in. dzięki zmniejszeniu poziomu stresu i lęku, co z kolei wpływa na układ odpornościowy i samopoczucie, a także dzięki wzmocnieniu motywacji pacjenta do przestrzegania zaleceń medycznych (zażywania leków i uczestniczenia w terapii). Trzeba jednak pamiętać, że wiara i nadzieja nie mogą zastąpić profesjonalnej opieki medycznej ani skutecznie przetestowanych terapii. A jeśli do tego ktoś każe ci płacić horrendalne kwoty za okadzanie ziołami – lepiej zastanów się dwa razy, czy na pewno o uleczenie tu chodzi.
Sprawdź również: Jak się wydostać z sideł uzależnienia?