Podoba ci się nasz podcast? Dołącz do grona naszych Patronów!

Blisko_logo_72dpi_1

O tobie. Między innymi. Pomagamy budować dobre relacje.

Na spławienie natręta jest tysiąc metod, ale tylko kilka skutecznych. A wśród nich taktowna jest jedna, góra dwie. Dowiedz się, jak uwolnić się od słownych ataków natręta.

iStock.com / PeopleImages

Ludziom uprzejmym intuicja podpowiada najgorzej: próbują wyperswadować rozmówcy, że to nie czas ani miejsce, sugerują, że nie są odpowiednią osobą do rozwiązywania problemów natręta, tłumaczą, że nie kupią pakietu internet+telefon, bo go nie potrzebują. Wdawanie się w tego typu rozmowę jest zawsze złym pomysłem, bo niechcący zdarzy się nam zadać jakieś pytanie pomocnicze, a wtedy… przepadliśmy. Na każdą oznakę zainteresowania rozmówca rzuci się jak sęp i relacja kat-ofiara zostaje ugruntowana. Łagodny, choć nie zawsze skuteczny sposób rozwiązania problemu polega na towarzyskiej hibernacji – ograniczenia wypowiedzi do „mhm”, „no”, posapywania i uśmiechów pod nosem.

Kończenie niechcianych rozmów. Jak robić to taktownie?

Niestety w realu ta strategia się nie sprawdza. Przywra towarzyska zwykle jest bowiem gadułą i twoje „mhm” jej w zupełności wystarczy do szczęścia. W większym gronie najłatwiej spławić natręta, stosując technikę zamyślenia. Polega ona na tym, że wszyscy milkną i rozmowa umiera. W dziewięciu przypadkach na dziesięć osoba niepożądana zwyczajnie nie będzie miała tyle inicjatywy, by skierować dyskusję na inne tory, więc po kilku sekundach nabrzmiałej ciszy odkryje, że coś jest nie tak, i poszuka bardziej obiecującego audytorium.

Można delikwentowi lekko pomóc (jasne, jest wkurzający, ale jest to pomoc bliźniemu we własnym dobrze pojętym interesie) i rozpocząć dość ewidentne kierowanie się ku wyjściu/w dalszą drogę. Na tym etapie warto już nie ukrywać, że dalszą część dnia zamierzamy spędzić w bardziej intymnych okolicznościach.

Te sposób bywa żmudny, ale w końcu zadziała. Ale tylko wtedy, gdy masz do czynienia z trzeźwym. Człowiek spity ma towarzyską ogładę równą beczce zastygłej smoły i taką też prędkość kapowania, że gdzieś go nie chcą. Szczęśliwie z większością natrętów mamy do czynienia podczas nocnych wędrówek knajpianych, kiedy nietrudno stracić człowieka z oczu. No zdarza się. Następnego dnia można się wytłumaczyć SMS-em.

Savoir-vivre kontra skuteczność

Najwyższy stopień wtajemniczenia jest dla ludzi o stalowych nerwach. Sprawdza się on do pewnego magicznego słowa, którego magia bierze się z głębokiego, wibrującego, niemal charczącego rrrrrr, które jako środkowa głoska nadaje temu słowu barwę i charakter.

Wysyłanie ludzi na szczaw słowem „sp***laj” nie należy oczywiście do dobrego tonu. Nie pochwaliłaby go twoja babcia i zdecydowanie nie zalecają go podręczniki savoir-vivre’u. Użycie go wymaga jaj – bo wstyd, bo nieelegancko, bo niezgodnie z naszą osobowością, bo po prostu niezręcznie. Rozwiązanie to ma same wady i właściwie tylko jedną zaletę – działa. Użycie tego słowa należy traktować jak wyjątkowo paskudny syrop na kaszel albo karanie syna za wykroczenie, z którego jesteś jako ojciec wyjątkowo dumny. Taka przykra konieczność.

Brzydkie słowo jest skuteczne, bo łamie tabu i zrywa konwenans. Całe te zabawy — luźne pogadanki na imprezie, flirt z dziewczyną, nawiązywanie sieci kontaktów w biznesie — wszystko to działa w ramach pewnego teatru. Zrobienie czegoś drastycznego (a najprostszym i najszybszym sposobem jest brzydki wyraz) narusza reguły i w ten sposób je obnaża. Ludzie nie mają nawet jak zaprotestować, bo jak oskarżać o łamanie reguł kogoś, kto ich nie akceptuje? Dlatego to jedno zadziała zawsze.

Jeśli nie zadziała, masz do czynienia z amerykańskim turystą. Uśmiechaj się do zdjęć i wyglądaj naturalnie. Amerykańscy turyści przyjeżdżają do Europy na safari, oglądać lokalsów żyjących w harmonii i uduchowieniu jak w filmach Woody’ego Allena. Tego poziomu odporności na doświadczenie nie da się pokonać żadną ludzką metodą.

Masz jedną wiadomość do odsłuchania :


image

Igor Mlądzki

Dziennikarz

Pisze dla magazynów z pogranicza biznesu i lifestyle’u. Prywatnie miłośnik sportów outdoorowych, dobrej kuchni i podróży.

Previous post
Next post
Powiązane posty