Cyberseks jest bezpieczny nie tylko pod względem, by tak rzec, antykoncepcyjnym. Jest bezpieczny, bo angażując się w tego typu stosunek, nie trzeba przerywać innych czynności. Nie przypalisz pieczeni, nie musisz spuszczać z oczu małego dziecka ani wyrzucać z domu gości. No i nie musisz przyznawać się do niego swojej dziewczynie.
Czy sexting to zdrada?
Nie czarujmy się. Seks przez kamerkę nie jest zupełnie niewinną zabawą, jeśli obie strony złapią odpowiedni klimat. Oczywiście możesz, jak w starym filmie Koterskiego „Porno”, wymienić seks przez internet jako element długiej listy przypadków, kiedy to nie zdrada. Ale jeśli masz poczucie, że za tę wymianę SMS-ków dostałbyś od kobiety, z którą jesteś, w pysk, to prawdopodobnie masz rację. A jeśli rzeczywiście byś dostał, to sumienie masz obciążone, kropka. Rób z tą informacją, co chcesz.
Lista zagrożeń płynących z cyberseksu
Oczywiście odrębną rzeczą jest sexting z nieznajomą osobą na czacie. Otchłań żenady. Można krytykować (albo i nie) przygodne spotkania w klubach, które mogą (albo i nie) kończyć się w sypialni albo na szybko w bramie. Spotkania takie przepełniają czasem człowieka dyskomfortem, zwłaszcza gdy jest zbyt trzeźwy albo przypadkiem trafił do klubu dla zbyt młodej młodzieży. Ale sexting z nieznajomymi jest jeszcze gorszy, bo zamiast zwierzęcych odruchów obwąchiwania i ocierania proponuje to samo… ale na czacie. Bez zobowiązań, bez cienia ryzyka, że dostaniesz po pysku, zostaniesz wyśmiany albo spławiony, a zatem tchórzliwie. A do tego z niezerową szansą, że po drugiej stronie siedzi taki sam kłamczuszek jak ty – udający, że ma piękne ciało blady ludzik Michelin. Albo kilku gości na imprezie, którzy weszli poświntuszyć z ciekawości.
Opanuj sztukę uwodzenia na odległość
Opinię o cyberseksie może ratować sytuacja, w której świntuszysz na odległość z tą, z którą zazwyczaj świntuszysz (by użyć fachowej terminologii) w realu. Może to nawet mieć zalety, zwłaszcza gdy na co dzień trudno wam przychodzi rozmowa o seksie. Rozmowa taka może bowiem okazać się przydatna — nie po to, żebyś wreszcie miał okazję namówić ją na te wszystkie podniecające świństwa z pornosów, ale dlatego, że może to stworzyć nowy obszar waszej wspólnej intymności. Miej jednak na uwadze, że o ile w łóżku liczy się fizyczne nastawienie do seksu, o tyle w świntuszeniu w sieci mogą brać górę zupełnie nowe czynniki. Na przykład brak umiejętności pisarskich któregoś z was może być silną blokadą przed pofolgowaniem sobie w cyberrandkowaniu. I w drugą stronę: może się okazać, że twoje niezrealizowane fantazje, które teraz decydujesz się opisać, bo nie miałeś o nich śmiałości pogadać, dla niej są równie onieśmielające w zapisie jak w realu.
Romantyzm również w realu
Może ci się wydawać, że chodzi o efekt, ale i tak postaraj się literacko najlepiej, jak potrafisz. To znaczy przede wszystkim unikając klisz, wszystkich tych idiotycznych „co masz na sobie” i „co bym ci zrobił”, które użyte w nadmiarze na pewno zepsują atmosferę. Nie streszczaj filmów porno, bo nie są warte naśladowania. A najlepiej poszukaj jakiejś formy pośredniej między nowoczesnym cyberseksem a staromodnym liścikiem miłosnym. Dziewczyny kochają liściki miłosne. Seks też co prawda kochają, ale cybernetykę w tym obszarze chyba jakoś mniej.
Sprawdź również: Gra w podryw. Jak wprawnie i skutecznie flirtować?