Zdrada jest niechlubnym liderem na liście przewin, które niełatwo wybaczyć, ciężko się z nich odbudować, a najtrudniej ponownie zaufać. Ale jakie są jej oblicza i jak często się z nią mierzymy? Jak poradzić sobie ze zdradą?
Kiedy myślimy o zdradzie, pierwszym skojarzeniem jest niewierność partnera, ale to tylko jedna z wielu jej twarzy. To, jak leczymy ranę zadaną przez zdradę, zależy właśnie od tego, z jakim jej rodzajem mieliśmy nieszczęście się zderzyć.
Powszechność zdrady. Kto zawodzi nasze zaufanie?
Rozmawiając z ludźmi, można dojść do wniosku, że zdrada nie jest tak powszechnym zjawiskiem, jak by się mogło wydawać. Bo zawód może nam sprawić prawie każdy, nawet kolega z pracy, którego dopiero co poznaliśmy. Natomiast zdradzić, czyli zawieść nasze zaufanie i wymierzyć cios najpotężniejszy – w rdzeń naszej duszy – mogą tylko nieliczni – ci, z którymi mamy głębokie relacje i którzy mają prawo wstępu do najskrytszych zakamarków naszego serca.
Zdrady codzienności – błahe, ale bolesne
Zdrady doświadczamy w różnych jej wymiarach. Z tą błahą mamy do czynienia, gdy zawodzi nas ktoś niezbyt nam bliki, ale taki, któremu w jakimś stopniu zaufaliśmy, a który to zaufanie wykorzystał. Czy takie doświadczenie jest pełnokrwistą zdradą? Można polemizować. Jedno jest pewne – zawiedzenie naszego zaufania przez osobę obcą na 99,9% oznacza koniec jakiejkolwiek z nią relacji (nawet gdy nadal pracujemy w jednym miejscu albo okoliczności zmuszają nas do spotkań), a po naprawieniu szkód wyrządzonych przez zdrajcę epizod taki jest jednym z wielu doświadczeń w procesie uczenia się świata. Czasami nawet bardziej pamiętamy to, co nam zostało wyrządzone i jak sobie z tym poradziliśmy, niż tęsknimy za relacją z winowajcą. To zdecydowanie najlżejsza i chyba najłatwiejsza do przeżycia forma zdrady.
Przyjaciół poznaje się w biedzie. Ale oni też zawodzą
Ale mogą nas zdradzić także przyjaciele. Z różnych (bywa, że głupich i nieistotnych) powodów. Mogą odreagowywać na nas swoje niepowodzenia, stresy, trudności, a my obrywamy rykoszetem. Czasami są to jakieś wypaplane mimochodem plotki albo unikanie naszego towarzystwa. Gorzej, gdy nasz najbliższy przyjaciel celowo zdradzi powierzone mu tajemnice albo opuści nas w potrzebie – to już ciężkie nadużycie zaufania, które nie zawsze kończy się dobrze. Czasami rana jest zbyt głęboka, by się zagoić, nie pozostawiając brzydkiej blizny. Moja babcia porównała to kiedyś do przerwanej nitki, której supełek zawsze będzie „haczył” tkaninę. Miała rację. I chociaż niektóre supełki da się wygładzić wytrwałością, wiele z nich jest po prostu na to za duża, co uniemożliwia odratowanie zdradzonej przyjaźni.
Zdradzony przyjaciel może zdradę wybaczyć, ale nie musi się to oznaczać kontynuowania zażyłej znajomości ze zdradzającym. Może chcieć się trzymać na dystans. Dlatego, jeśli zdradził cię przyjaciel, a ty nie jesteś w stanie mieć z nim relacji równie szczerej i otwartej jak przed zdradą – miej odwagę z nim o tym porozmawiać. Nie czuj się zobowiązana do trwania w przyjaźni, bo ktoś cię przeprosił. Nie da się zmusić nikogo (także samego siebie) do głębokiej relacji.
Zrujnowany związek. Zdrada najcięższa
A jeśli ktoś wam kiedyś powiedział, że najbardziej w życiu pragnie was kochać, a potem was porzucił? Bo wiatr inaczej powiał, bo tak było wygodniej… Czasem bez słowa, a czasem rzucając słowa raniące bardziej niż kule karabinu. Jak żyć z odbezpieczonym granatem wrzuconym w samo serce? To chyba najtrudniejsza do przeżycia zdrada.
No właśnie. Do przeżycia? A może do uratowania tego, co się da i – w zależności od relacji, którą mieliście ze zdrajcą – zbudowania siebie na nowo? Nie ma jednej poprawnej odpowiedzi. Każdy z nas ma swoją wrażliwość, a czas nie zawsze leczy takie rany. Czasami uczymy się żyć pomimo nich. Niestety świat tego nie lubi. Nikt nie lubi patrzeć na czyjś ból. Uczymy się więc go maskować, ale on pozostaje. Taki ból zrozumieją tylko ci, którzy go doświadczyli. Oby jak najmniej osób musiało się z tym mierzyć!
Nielojalność zdarza się każdemu. Jak się przyznać?
Choć nikt tego nie chce, każdy czasem przeobraża się w zdrajcę. Nie zawsze z premedytacją. Bywa, że z głupoty wypaplamy coś, co powierzono nam w sekrecie. Innym razem dopada nas konflikt interesów, a ponieważ nie da się służyć dwóm panom, czyjeś zaufanie zostaje zawiedzione. Czasami też zdradzamy sami siebie – swoje ideały, wartości, przekonania, założenia… My jako zdrajca. Takiego siebie oceniamy najbardziej surowo i to właśnie sobie samym jest nam najtrudniej wybaczyć.
Co zrobić, kiedy to my zdradzimy? Uciekać jak tchórz, jak inni zdrajcy, którzy nam w życiu napsuli krwi? W końcu skoro im wolno, to dlaczego ja też tak nie mam postąpić? Czy mamy tyle odwagi, by swoją ułomność i wyrządzoną komuś krzywdę wziąć na klatę? Zapłakać jak ewangeliczny święty Piotr? Prosić o wybaczenie? Czy nie tego właśnie chcielibyśmy od zdrajców, których spotkaliśmy na swojej drodze?
Chciałabym wierzyć, że każdy nas ma tyle odwagi, by wydusić z siebie szczere „przepraszam” i zrobić co w naszej mocy, by naprawić wyrządzoną krzywdę, ale też przyjąć z pokorą zmiany, które przyniosło nasze zachowanie. Nie wszystkie relacje da się jednak odbudować. Nie każdą krzywdę da się naprawić na tyle, by dawna zdrada nie kładła się cieniem na relacji. Cień ten może rozproszyć tylko bezwarunkowa miłość w każdym jej odcieniu (do drugiego człowieka, przyjaciół, rodziny, dzieci, drugiej połowy).
Podstawa miłości i przyjaźni bez zdrady
Dlatego kochajmy. Z całego serca i bez oczekiwań. Zatrzymajmy chorobę dwulicowości i wątłej woli prowadzącej do krzywdy tych, którzy nam ufają. Miłość to najlepsze antidotum na toksynę zdrady, która mogłaby kogoś dotknąć i się rozprzestrzenić. Idźmy przez życie, mężnie stając w prawdzie – sami przed sobą i przed całym światem.
Sprawdź również: Czy można miło spędzać czas sam na sam ze sobą?