Chociaż pierwsze pokolenie Polaków regularnie grających na komputerze od dzieciaka ma już czterdziestkę, wciąż trzeba bronić tej formy rozrywki przed krytyką apologetów trzepaka. Jak spędzać rodzinny czas przed konsolą? Czego gry nauczą twojego dziecka?
Zapewne sam aż za dobrze znasz grzeszną przyjemność nieobciążonego konsekwencjami jeżdżenia po mieście 220 kilometrów na godzinę tylko po to, by za chwilę rozwalić samochód, wysiąść i zacząć strzelać do ludzi. Być może obawiasz się, że twoje dziecko nie jest jeszcze gotowe, by grać na komputerze, i że życie przemiesza mu się z grą. Nie bój się tego. To znaczy: bój się, ale nie tak jak myślisz.
Jak gry wpływają na nasz rozwój psychiczny?
Jakie gry pamiętasz z młodości? Tetrisa? Lemingi? Czy myślisz, że one nie miały wpływu na twoją psychikę? Miały, bo podobnie jak inne gry miały swoją opowieść.
Pretekstowa fabuła zielonowłosych gryzoni, którym trzeba pomóc wydostać się na lepszy świat, rozwiązując łamigłówki (to właśnie Lemingi) i zupełny brak fabuły Tetrisa, w którym spadały klocki, nie budzą w nas oczywiście świadomego odruchu utożsamiania się z bohaterem. Działają jednak inaczej: wprowadzają nas w stan zawieszenia wszelkiego myślenia, flow, w którym zaczynamy być jak myszka albo klawiatura — urządzeniem peryferyjnym komputera. Robimy to, co nam każe — komputer wysyła komunikaty („uwaga, spada klocek”), a my je przetwarzamy („obróć w lewo i wpasuj w dziurkę”).
Naucz dziecko różnicy między wirtualnością z codziennym życiem
Nie inaczej jest w dzisiejszych, rozbudowanych fabularnie grach. Wydaje ci się, że stawiasz na mapie zamek, że w ten sposób tworzysz jakąś opowieść. A tak naprawdę wprowadzasz na planszę pewne parametry, które komputer i tak przeliczy i zinterpretuje po swojemu. Uczysz się nie tego, w którym miejscu warto umieścić zamek, ale tego, jak komputer zareaguje na twoją komendę, jak zgodnie z nią przeliczy swoje parametry.
Naucz więc dziecko — i siebie przy okazji też — że świat realny nie musi działać (i przeważnie nie działa) tak jak wirtualny, w którym jednym suwakiem zmieniasz poziom podatków w mieście, kontrolujesz i zwiększasz wpływy do budżetu. Jeśli mu tego nie wytłumaczysz, istnieje ryzyko, że wyrośnie na ministra finansów. A tego przecież byśmy nie chcieli.
W mniejszym stopniu musisz się obawiać tego, że jeśli dziecko będzie za dużo grało w GTA: San Andreas, wyrośnie na czarnego chłopaka z gangu. Może być nawet odwrotnie, bo jedną z funkcji gier jest wcielanie się w role, których nie możemy przyjąć w rzeczywistości. Kompensacja w świecie gry powinna okazać się wystarczająca.
Granie z dziećmi: co powinno być w cyfrowej bibliotece?
Może trudno to zauważyć, ale gry są jak książki. W jednych i drugich przeżywamy cudze historie, czasem takie, z których nie warto brać przykładu. Wśród gier komputerowych nie ma jeszcze tylu arcydzieł, ile można spotkać w bibliotece, ale zasada jest podobna.
Jeśli więc jesteś skrycie dumny, że twój potomek zarywa noce, czytając z latarką pod kołdrą, nie musisz obawiać się spędzania części czasu na elektronicznych zabawach, zwłaszcza gdy zaczyna wcześnie i robisz to razem z nim. Twoja obecność jest ważna. Jest afirmacją działań (której dziecko potrzebuje), ale też ma szansę dać mu szeroki kontekst i przekonanie, że fabuły biorą się z czegoś, że można grać doroślej, bardziej odpowiedzialnie, ambitniej.
Oczywiście zadbaj o to, żeby komputer nie był jedyną rzeczą, którą młode się zajmuje. Na to nie ma recepty, być może oprócz tej jednej — że przykład idzie z góry. Nie możesz mieć za złe dzieciom, że ślepią się cały dzień w monitor, skoro jedynym, co potrafisz po pracy, jest włączenie telewizora. Naróbcie razem głupot, kiedy będą małe, a zminimalizuje to ryzyko zagrożenia pożarciem przez komputer. To jedyna rada, jaką ktokolwiek jest w stanie dać. Może nie gwarantuje sukcesu na sto procent, ale lepszej nie ma.
Sprawdź również: Baśnie cudowne, pożyteczne i całkiem bezpieczne