Są takie etapy w życiu, gdy uprawiasz sport „na pełnej”, ze śledzeniem życiowych rekordów i sprzętem na zamówienie, i takie, gdy twoim jedynym ćwiczeniem jest przeczesywanie aplikacji VOD. Zwłaszcza w tym drugim wypadku warto coś zmienić. Jak powrócić do dbania o kondycję?
A może boks? W każdym z nas siedzi dwumetrowy szczerbaty mięśniak, który lubi prać po ryju
Nie musisz mieć kaloryfera na brzuchu. Kaloryfer to bzdura. Atrakcyjna, godna pozazdroszczenia nawet, ale jednak bzdura. Z drugiej strony lepiej nie dostawać zadyszki za każdym razem, kiedy prawie ucieka ci autobus. Warto być w stanie dźwignąć dziecko na ręce, a nawet ponosić je chwilę dłużej niż jego matka.
Dlatego należy się czasem ruszyć, a nawet — o zgrozo — uprawiać jakiś sport. Problem w tym, że większość z nas jest w mniejszym lub większym stopniu miejskimi wymoczkami. Ci, którzy nigdy tu nie zajrzą, bo czytanie to nie ich styl, mówią, że taki to ani cieknącego kranu naprawić nie umie, ani w mordę nie da, a gdy przejdzie dwa kilometry pod górę, musi się tym pochwalić na Insta. Nie chodzi mi o to, żeby komuś na siłę udowadniać, że nie ma racji. Tylko o to, żeby tej racji nie miał. A więc kondycja! By wydłużyć wiek średni i skrócić nieco niedołężną starość.
Rower może ci nie wystarczyć
Pierwsza zasada: 3–30–130. Trzy razy w tygodniu trenuj tak, żeby przez 30 minut tętno utrzymywało się na poziomie przynajmniej 130 uderzeń na minutę. To zalecenie dla każdego, komu już za kilka lat może strzykać w kościach. A nastąpi to, drogi dwudziestokilkuletni studencie, znacznie szybciej, niż myślisz. Przykro mi.
Znajdź sobie więc sport, który cię kręci. Dojeżdżanie na rowerze do pracy obleci, ale trochę to za mało, a do tego w biurze lepiej nie paradować w legginsach z lycry ochlapanych błotem. Warto zresztą do tej pracy dojechać w jednym kawałku. Pod tym względem Polska zmienia się wciąż za wolno.
Boks, czyli „właściwy” sport walki
Świetnym połączeniem przyjemnego z pożytecznym będzie jakiś sport walki, choć odradzam walki Wschodu. Są już niemodne i jakieś takie niepoważne. W kimonach. Z dźwigniami. Serio, jak można w ogóle podchodzić na poważnie do walki, w której zakłada się dźwignie?
Dziś coraz więcej mężczyzn uprawia boks. Ta zapomniana na jakiś czas dyscyplina wraca nawet wśród białych kołnierzyków, bo w każdym z nas (no prawie każdym) siedzi dwumetrowy, szczerbaty mięśniak, który po prostu pierze po ryju. Boks może nie jest szczytem elegancji, ale przynajmniej nie polega na upadaniu na materac w szlafroku.
Możesz NAWET biegać…
Żeby zacząć, potrzebujesz tylko przyzwoitych butów, choć później możesz obwiesić się gadżetami jak choinka, biegać z GPS-em, specjalnie zaprogramowanym odtwarzaczem muzyki, monitorem akcji serca, który mierzy interwały i w równych interwałach postuje na Insta.
Wypracuj nawyk przez pierwsze 30 treningów
Pamiętaj, że nawyk to coś, co przychodzi po jakimś czasie. Dłuższym niż tydzień. Nie zaczynaj więc od zakupów w najmodniejszym sklepie sportowym w mieście, bo będziesz wyglądał jak syn ministra z „Misia” dostający puchary na zachętę, bo jeszcze żadnego sportu nie uprawia.
Zacznij od pierwszych 30 treningów, kupując tylko to, co niezbędne. Weź pod uwagę, że intensywne zmęczenie wywołuje zastrzyk hormonów euforii, które są nagrodą za zrobienie czegoś fajnego. Spróbuj się od nich uzależnić, ale nie daj im się omamić, bo jeszcze nie daj Boże zostaniesz sportowcem. Odwróć tę kolejność, a spoczniesz na laurach.
Pamiętaj o rozgrzewce przed treningiem i o rozciągnięciu po nim. Słuchaj rad bardziej doświadczonych i postaraj się nie zrobić sobie krzywdy własną głupotą. Kontuzje sportowe to jedna z tych sytuacji, w których psychiką można wywołać fizyczne obrażenia.