Pasjonaci gotowania opierają się na sprawdzonych przepisach, albo eksperymentują, poprawiając je nieco. Warto mieć w kuchni swoją osobistą książkę kucharską, w której zmieszczą się przepisy na ulubione, lecz wymagające potrawy. Jak stworzyć własny zbiór przepisów?
„W równym stopniu co gwiazdki Michelin, historię kuchni kształtują przepadłe bezpowrotnie przepisy na kopytka”
Zagraniczne trendy w kuchni. Jak rozwijać pasję do gotowania?
Do moich ulubionych lektur dotyczących kulinariów należą zestawienia trendów w gotowaniu. Ukazują się one dorocznie, za każdym razem wieszcząc zmierzch kuchni włoskiej i tryumfalny powrót schabowego – albo odwrotnie. Czytam o tych trendach, które jakoby zmieniają się w kilkumiesięcznych cyklach, i zadaję sobie jedno pytanie: „Kto to wszystko zeżre?”.
Faktycznie, nie jesteśmy bez winy. Jeździmy na wakacje coraz dalej, oswajamy smaki i przywozimy receptury. Dobieramy składniki, które nam pasują, i formy podawania dań, które odzwierciedlają nasz sposób celebrowania jedzenia – wielkie woki na wielkie spędy przyjaciół albo wielogodzinne pieczyste na niedzielny obiad. A potem ani się spostrzeżemy i nagle nie ma wokół nas nikogo, kto robiłby kopytka jak nasza mama. I klops.
Stwórz swoją własną książkę kucharską! Kuchnia po męsku
Dlatego oprócz tysiąca książek kucharskich warto mieć w domu Książkę Kucharską. Czyli zeszyt. Może być odziedziczony po rodzicach, jeśli jest w nim jeszcze miejsce na nowe przepisy (a rodzeństwo odda go bez walki). Ale może być też własny. Ważne, by tworzenie książki kucharskiej było procesem, który odzwierciedli nasze stany ducha za pomocą tego, jak zmienia się styl przygotowywanych potraw, jak kreślimy na przepisach jedne liczby i wpisujemy inne, przekonani, że nowe proporcje lepiej posłużą daniu. Zeszyt z przepisami powinny też wypełniać wycinki prasowe albo notatki na serwetce, na której znajoma spisała nam swój przepis na kruche ciasteczka.
Każde lenistwo znajdzie handlarza, który zechce je podtrzymać. Zgodnie z tą zasadą można kupić notatnik z gotowymi rubrykami na składniki, procedury i uwagi. Rozwiązanie to ma jednak więcej wad niż zalet, a najgorsze jest to, że nie wszystko da się w tych rubrykach ująć. Podobnie jak w prowadzeniu notatnika degustacji (który jest inną formą przenoszenia pamięci smaków na język pisany) także podczas spisywania przepisów ważne są okoliczności i stan ducha. Jeśli przy pieczeniu jakiegoś ciasta do miski zawsze wpada ci skorupka, zapisz to. Bo niby czemu miałaby to być informacja mniej istotna od tej, ile mąki użyłeś?
Kreatywność w kuchni, to zawsze cenna umiejętność
Pisz ręcznie, ale nie kaligrafuj. Narysuj coś, jeśli umiesz (zresztą nawet gdy nie umiesz, też możesz), ale nie przygotowuj albumu. Niech twoja książka kucharska będzie pamiętnikiem i dziennikiem podróży w jednym. Pamiętnikiem, bo siłą rzeczy musi opowiadać o dzieciństwie (bo dzieciństwo tak właśnie się wspomina – kto czytał Prousta, ten wie) i o bliskich, którzy już nie żyją (bo możesz być ostatnią osobą, która ich pamięta). Dziennikiem podróży, bo gotowanie to podróż jak każda inna. Znam ludzi, którzy przez kilkanaście lat dorosłego życia przeszli od golonki przez sałatkę caprese do szpiku wołowego i jest to najkrótsza (ale trafna) ich biografia. Niech więc i twoja książka kucharska pokazuje twoją – albo waszą – podróż.
Przede wszystkim jednak zeszyt taki powinien być próbą podtrzymania domowej tradycji, która wykracza poza nasze życie. Bo coś mi mówi, że za kilkadziesiąt lat bardziej będziemy tęsknić za zwykłymi bitkami wołowymi niż za niepowtarzalną mieszanką curry, której recepturę osobiście przywieźliśmy z Indii.