Jedne domy mają charakter, a inne nie. Jedno jest pewne – nie decyduje o tym metraż, układ pomieszczeń ani stan ścian. Kupując własne lokum, pamiętaj, że choć cena jest liczona za metr kwadratowy, tak naprawdę nie płacisz za powierzchnię, ale za twoje miejsce na ziemi. Jak kupić odpowiedni dla siebie dom?
Agencje nieruchomości pokazują cenę za metr kwadratowy mieszkania, może cię więc kusić porównywanie ofert pod tym kątem i wyciąganie pochopnych wniosków. Oprzyj się tej pokusie. Przeliczanie ceny tak, jakby powierzchnia była jedynym wyznacznikiem, zawsze kojarzyło mi się z ludźmi, którzy nie ustępują starszym w autobusie, bo „ja też zapłaciłem za bilet”, i takimi, którzy wybierają fastfood na pierwszą randkę, bo jest taniej, a kalorii więcej. Na co więc zwracać uwagę, wybierając własne lokum?
Na co zwracać uwagę wybierając mieszkanie? Byle nie metraż
Po pierwsze: zakochaj się. Najlepiej od pierwszego wejrzenia. Dobrze jest kochać swoje mieszkanie. Wiąże się z nim bowiem dużo ważnych rzeczy w życiu – rodzina, miłość, pierwsze kroki dziecka. Zbyt dużo nitek ma tu swoje kłębki, by zdać się na przypadek.
Jeśli nie masz wystarczająco dużo gotówki, ustal swoją realną zdolność kredytową. Niech pomoże ci w tym zaufana osoba. Pamiętaj, że doradca klienta to w slangu bankowym określenie komiwojażera, a nie prawdziwego doradcy.
Bierzesz kredyt czy nie, policz, ile możesz wydać. Załóż pewną kwotę na remont i meble, a następnie pomnóż ją przez dwa. Dolicz parę złotych dla architekta – jego pomoc naprawdę jest nieoceniona.
Ustal swoje potrzeby i wiedz, co cię kręci. Byle nie metraż! To najtańsze porno rynku nieruchomości. Mogą to być wysokość ścian (bo np. lubisz antresole), otwarta kuchnia, widna łazienka albo duży taras. Oczywiście wszystkie te rzeczy są atrakcyjne, więc zrób listę priorytetów i skup się na pierwszych dwóch pozycjach.
Dziwactwa deweloperki. Jak ich unikać?
Dziś projektuje się przestrzeń z taką myślą, by upchnąć jak najwięcej na jak najmniejszej powierzchni. Dzięki temu człowiek może wziąć jak najwyższy kredyt na jak najdłuższy okres i kupić jak największy metraż. Jeśli dorzucimy do tego wizualizacje modelowych lokali urządzonych jak tani prowincjonalny hotel w latach 90. XX wieku, mamy obraz dzisiejszej mieszkaniówki wywołujący dreszcz egzystencjalnej grozy.
Zupełnie inaczej myślano o mieszkaniach przed II wojną światową. Budowano wtedy wysoko i szeroko, niekoniecznie ekonomicznie, ale te wnętrza są trudne do pomylenia. Dziwaczne rozkłady, niepodatność na przebudowy, łazienki doklejone na ostatnią chwilę albo sklecone dwadzieścia lat po oddaniu budynku pod dotykiem zręcznego architekta zamieniają się w perełki.
W mieszkanku z lat 60., gdzie wszystko robione było zgodnie z zasadą Le Corbusiera: „Dom jest maszyną do mieszkania”, z początku możesz czuć się dziwnie. Tę maszynę trzeba zrozumieć, by ją naprawdę pokochać. Zwłaszcza że meble z epoki mają rozsądne ceny i rozsądną jakość. Niestety w głębokim PRL-u rzadko trafiały się mieszkania o dużym metrażu, w tym względzie współczesna oferta jest znacznie lepsza.
Kupując mieszkanie, bądź przezorny
Kiedy już wybierzesz, wszystko dokładnie opukaj, dowiedz się więcej o administratorze budynku, kondycji finansowej wspólnoty lub spółdzielni, planach remontowych i wysokości czynszu. Przejmuj się sąsiadami, ale bez przesady. Kumulacja pijaków, kociary trzymającej w domu dwanaście obszczanych futrzaków i oficera UB, który formalnym tonem informuje cię o konsekwencjach robienia parapetówy, może wystraszyć, ale ostatecznie przeżyjesz ich wszystkich. Dosłownie i w przenośni.
A kiedy już będzie ci się wydawać, że jesteś pewien, pokaż swoje wymarzone mieszkanie dwadzieściorgu przyjaciół i znajomych, nie bacząc na to, że codzienne pielgrzymki mogą być zmorą obecnych właścicieli lub najemców. Na koniec znajdź dobrego notariusza. To ty mu płacisz, więc powinien jak najlepiej zadbać o twoje interesy. Tylko kilka podpisów dzieli cię od przedmiotu twojej miłości.
Sprawdź również: Hygge – nordycki trend, który pomoże ci przetrwać 2023 rok