Masz już własne cztery kąty, które możesz urządzać po swojemu. Zanim powiesisz na ścianie kolejny drukowany w niekończących się nakładach obraz z IKEI, zastanów się, jak inaczej mogłabyś wydać te pieniądze. Może warto zainwestować w początki własnej kolekcji. Spróbuj się ze sztuką.
Zaprotestujesz: „Przecież ja się na tym nie znam!”. A czy musisz się znać? No właśnie nie musisz. Ważne, żebyś miała poczucie, że zainwestowałaś w coś, co wyraża twoje upodobania, i nie dałaś się przy tym oszukać. To chyba największa obawa przy kupowaniu antyków. Dlatego jeśli na oku masz coś wymagającego większego nakładu finansowego, poproś o opinię eksperta. Z czasem jednak odkryjesz, do jakich antków cię ciągnie, i nawet się nie spostrzeżesz, kiedy sama staniesz się ekspertką w tym temacie. Stąd już tylko o krok do zostania pasjonatką, więc jeśli nie aspirujesz do stworzenia drugiego muzeum Czartoryskich, lepiej miej się na baczności, bo czasem trudno powstrzymać się przed kolejnym zakupem.
Zadbaj o swój osobisty gust
Tak jak nie musisz być znawczynią antyków, tak nie powinnaś czuć się w obowiązku tłumaczyć z własnych gustów. Podstawową właściwością domowej kolekcji jest to, że ma się podobać tobie. Obraz, który kupiła twoja przyjaciółka, wcale nie musi przypaść ci do gustu, bo to ona na niego codziennie patrzy. Być może twoja teściowa nie doceni secesyjnej filiżanki, w której zaserwujesz jej herbatę (kto to widział, żeby jakaś skorupa tyle kosztowała?!), ale koleżanka z pracy dostrzeże jej piękno i wartość, bo też ma hopla na punkcie porcelany. Dlatego podczas zakupów kieruj się tym, co ci naprawdę w duszy gra.
Praktyczne pomysły na wystrój mieszkania – gdzie i co?
No dobrze, to gdzie dorwać te pierwsze okazy? Oczywistym miejscem jest internet. To tam szukamy nietuzinkowych przedmiotów, takich jak stare serwisy do kawy, ozdobna porcelana, mniejsze meble. Zdarza się też, że pierwsze sztuki do kolekcji przywozimy z wakacji. Mamy wtedy więcej czasu, żeby przejść się po pchlich targach i zajrzeć do sklepów z antykami. Moi znajomi ze swojej ostatniej podróży w Polskę przywieźli XIX-wieczny obraz (angielski, żeby było zabawniej) i zestaw sztućców deserowych, które z przyjemnością wyciągają podczas naszych spotkań. Przedmioty te, poza swoją historyczną wartością, mają dla nich duży ładunek sentymentalny, bo przypominają im czas wypoczynku i radość nieplanowanych zakupów. Bo w kupowaniu antyków chyba to jest właśnie najprzyjemniejsze – nigdy nie wiemy, co i kiedy nam się trafi.
Spójrz na przedmioty w dalszej perspektywie
Jeżeli już o wakacjach mowa, to warto też wspomnieć jeszcze jeden aspekt kupowania przedmiotów oryginalnych. Jest nim… czas. To, co dzisiaj jest antykiem, nie było nim pięćdziesiąt lat temu. Dlatego zamiast zapełniać dom opatrzonymi przedrukami zdjęć i obrazów, poszukajmy dzieł współczesnych artystów, które z czasem będą zyskiwać na wartości, a już teraz cieszą nasze oko. Sama mam kilka takich okazów w domu. Pamiętajmy, że znani artyści najczęściej nie byli doceniani za swojego życia (taki van Gogh sprzedał tylko jeden obraz!).
Dobrze jest przyjąć zasadę, że z wakacji przywozimy lokalne wyroby artystyczne – niewielką akwarelę, ceramikę, serwety, koronki. W ten sposób z czasem nasz dom wypełnią przedmioty z miejsc, w których byliśmy. A gdy bliscy zorientują się w naszej nowej pasji, może sami dorzucą coś do naszej kolekcji.
Kolekcjonerstwo – obsesja czy jeszcze pasja?
Kolekcjonerzy to specyficzny typ ludzi. Nawet gdy obiecują sobie, że ich kolekcja jest zamknięta, te buńczuczne deklaracje kończą się kolejnym zakupem. Co takiego jest w tych naszych zbiorach, że nie możemy od nich oderwać oczu? Pasja, czas, wiedza i wrażliwość na detale. Może więc tylko pozornie jest to nieracjonalne i szalone postępowanie? Przecież pozostawiane przez ludzi kolekcje stają się obiektem szaleństwa kolejnych pokoleń. Zaklęte w nich emocje i historie są niczym tchnienie życia w martwe przedmioty. To co kupisz najpierw – filiżankę czy od razu cały serwis?
Sprawdź również: Kolekcjonerstwo XXI wieku. Co teraz kolekcjonują faceci?