Drzewa genealogiczne nie są (a w każdym razie nie muszą być) domeną dobrze urodzonych. Przecież każdy w jakimś momencie miał przodka urodzonego nie tak znowu dobrze, a wręcz normalnie. Niektórzy w średniowieczu, ale jednak. Jak zatem zabrać się za jego tworzenie?
Coraz więcej produktów ma oznaczone miejsce pochodzenia i dobrze skonstruowaną historię marki („W 1887 roku aptekarz John Pemberton z Atlanty…” albo „Jasper Newton Daniel, zwany przez przyjaciół Jack, w roku 1866…”). A ma je, bo to działa.
„Tennessee whisky to produkt, który może pochodzić tylko z destylarni na terenie stanu Tennessee” – z czego wynika dokładnie nic, bo są tam chyba trzy destylarnie. Ale sprawia to, że ta whisky skądś pochodzi i ma swoją historię o gościu, na którego mówili Jack, chociaż miał na imię Jasper. I za to ją ludzie poważają. Tym bardziej więc poważają ludzi, którzy są skądś, co niezmiennie przyciąga nas i do drzew genealogicznych, i do narracji.
Skarby na drzewie genealogicznym
Przy okazji rysowania drzewa genealogicznego znaleźć można parę obiektywnie wspaniałych historyjek albo ciekawe skarby. Jak choćby przedwojenną polisę ubezpieczeniową, za którą dziś towarzystwo ubezpieczeniowe może wypłacić pieniądze, stare papiery o wartości kolekcjonerskiej albo akt własności, na podstawie którego odzyskasz kawałek ziemi pod Dworcem Głównym. Warto zaangażować w ten proces swoje pociechy. Chociażby dla takich korzyści.
Jeśli chcecie zacząć zbierać historie, zacznijcie od przekazów ustnych, czyli wypytywania najstarszych starowinek o wszystkie te historie, których nigdy nie chce się słuchać. Jeśli zaopatrzycie się w dyktafon, zrobicie sobie dodatkowo pamiątkę w postaci ich głosu, a do tego nie będziecie musieli decydować, co notować, a czego nie.
Zapiszcie uważnie nie tylko daty urodzin i śmierci członków rodziny, lecz także miejsca, gdzie się urodzili i zmarli (miejscowości mają podobne nazwy, notuj je więc razem z powiatami), zawody i informacje, które pozwolą na rozszerzenie kwerendy. Możecie sięgnąć po wzmianki w starej prasie albo dokumenty (np. transakcji), które dostaniecie w bibliotece albo archiwum.
Przepis na porządne drzewo genealogiczne? Badaj gałąź po gałęzi
Pamiętaj, że rodzinne drzewo genealogiczne będzie raczej szerokie niż wysokie — łatwiej dotrzeć do trzecich kuzynów niż do wzmianek o przodkach sprzed setek lat, a cztery, pięć pokoleń to sensowny horyzont badań. Miałeś przecież tylko dwie pary dziadków, ale już ponad 30 osób złożyło się na twoją pulę genetyczną jako praprapradziadkowie i prapraprababcie.
Jeśli nie używasz specjalistycznych programów komputerowych, najwygodniej ci będzie rysować drzewo na kartkach A4 ułożonych poziomo, jedna obok drugiej. Możesz też dzielić je na segmenty, na przykład na pojedyncze rodziny. A jeśli kiedykolwiek zastanawiałeś się, na cholerę malowałeś całą ścianę w gabinecie farbą tablicową, to może robiłeś to właśnie po to?
Chcesz poznać przodków? Kościół może się przydać
Nieocenionym zasobem danych i początkiem kwerendy archiwalnej z prawdziwego zdarzenia są parafie, które przechowują dane o chrztach, ślubach i pogrzebach. Archiwa, takie jak Główne Akt Dawnych albo Archiwum Akt Nowych, to lepsze (choć trudniejsze) pierwsze kroki niż np. sięganie do herbarzy, z których na tym etapie niewiele wynika.
Nie zamykajcie się na poszukiwania w zagranicznych serwisach (zwłaszcza amerykańskich), spróbujcie też skontaktować się z obcymi, którzy noszą to samo nazwisko (choć jeśli nazywasz się Kowalski albo Kamiński, może to być mniej przydatne, niż gdy masz rzadkie nazwisko).
Kolekcjonowanie wiedzy o swoim pochodzeniu jest zabawą na całe życie dla ciebie i dzieci, a być może też partnerki. Po kilku latach będziecie mieli już bardzo szeroki obraz i będziecie mogli ograniczyć się do detali. I na tym etapie ładne opracowanie graficzne drzewa genealogicznego będzie niezłą nagrodą za włożony wysiłek.
Sprawdź również: Zapomniana sztuka pisania listów