„Mama ma na wszystko recepty, po których człowiek nie wie, co ma robić. Po każdej radzie czuję się jeszcze gorzej” – mówi Adaś Miauczyński do swojej mamy w kultowej scenie z „Dnia Świra”. Na ile nasza relacja z mamą jest odbiciem tej ze słynnego filmu? Jak sobie w niej radzić?
Scena ta idealnie obrazuje najtrudniejsze wyzwanie, z którym mierzy się każda matka – moment, w którym potomstwo wylatuje z gniazda. Relacja dorosłej córki z matką może przybrać różne formy, od przyjacielskiej i wspierającej po toksyczną i krytykującą. Najczęściej jednak jest ona sinusoidą – chwilami czujemy się fantastycznie, by za jakiś czas zostać przytłoczoną niczym ptaszek na siłę zamykany w klatce kontroli lub nadopiekuńczości.
Relacja oparta na osobistych wyborach
Odkąd urodziła się moja córka, baczniej przyglądam się relacji ze swoją mamą. Sinusoida to bardzo dobre porównanie, by określić jej bieg. Z początku wszytko było mało skomplikowane – jako dziecko i nastolatka akceptowałam, a później tolerowałam to, że mama miała ostatnie słowo. Z czasem jednak coraz trudniej było mi wysiedzieć w gnieździe. Z szacunku do mamy przestrzegałam jej zasad, ale nie ze wszystkimi się zgadzałam. Chciałam dokonywać własnych wyborów.
Matczyne wrażenie nieomylności
Właśnie w tych wyborach często tkwi problem. Zmieniają się czasy, zmienia się spojrzenie na pewne sprawy. Nie wiem jak dla waszych mam, ale dla mojej to ogromne wyzwanie. Choć nie różnimy się w poglądach i wyznajemy te same wartości, inaczej je praktykujemy, co bywa punktem zapalnym. Wyobrażam sobie, że to musi być trudne, kiedy twoje zdanie traci status wyroczni.
Moja córka nie ma jeszcze dziesięciu lat, a kiedy nie chce uczesać się tak, jak jej sugeruję (co jakiś czas temu w ogóle nie byłoby przedmiotem dyskusji), czuję się rozdrażniona i zawiedziona. Na szczęście dbam o to, by mój żal za przemijającym czasem nie wykrzywił relacji z moją małą dziewczynką, która kiedyś będzie przecież musiała podejmować wszystkie decyzje sama. A ja mam jej pomóc się tego nauczyć.
Obawa przed powtórzeniem błędów
W chwilach, gdy chęć sprawowania kontroli nad moim życiem bierze górę nad moją mamą, robię krok wstecz. Zamiast oburzać się i podgrzewać atmosferę, zatrzymuję się nad powodem, dla którego mama tak się zachowuje. Podczas jednej z naszych żywiołowych dyskusji powiedziała coś, dzięki czemu zrozumiałam, co napędza jej tak trudną do zniesienia postawę. Otóż moja mama powiedziała, że nie chce, żebym popełniła te same błędy co ona.
Z tym przekonaniem (oraz wieloma, wieloma innymi) może być trudno wygrać. Prawdopodobnie nigdy nie uda mi się przekonać mamy, że to, co ona uważa za swój błąd, w mojej sytuacji nim nie jest. Tak jak jej czasem trudno pamiętać o mojej dorosłości, tak i mnie ciężko odpuścić i pogodzić się z tym, że być może nigdy mnie nie zrozumie. A jeszcze trudniej pogodzić się z tym, że wcale mnie rozumieć nie musi. Chociaż zależy mi na jej zrozumieniu, muszę uszanować jej (nie)gotowość do zmierzenia się z pewnymi tematami. Nic na siłę.
Mistyczna więź na całe życie
Bez względu na to, jakie masz relacje z mamą, wasza więź jest nie do zerwania. Jakiś czas temu mój świat zawalił się w jednej sekundzie. Dosłownie w tej samej chwili, w której wpadłam w otchłań i nie byłam pewna, czy uda mi się wziąć kolejny oddech, przyszedł SMS od mamy: „Dziecko, co się dzieje? Słyszę wyraźnie, że krzyczysz”.
I tak to się toczy. Moja relacja z mamą przechodzi lepsze i gorsze momenty. Ale ona zawsze wie, kiedy moje serce krzyczy. Czeka wtedy na mnie z kubkiem gorącej herbaty. Tak jak i ja będę czekać na swoją córkę.
Sprawdź również: Mamo, ja chcę psa! Jak racjonalnie podejść do tematu?