Podoba ci się nasz podcast? Dołącz do grona naszych Patronów!

O tobie. Między innymi. Pomagamy budować dobre relacje.

Stworzenie udanego związku to ogromne wyzwanie. Gdy dodamy do tego różne pochodzenie, czyli inne zaplecza kulturowe, poprzeczka jeszcze się podnosi. Teraz dołóżmy do tego dzieci. Co nam wychodzi? Pole do kompromisów i pertraktacji.

iStock.com/Liudmila Chernetska

Żartuję (ale tylko troszkę). Kiedy w międzynarodowym związku pojawiają się dzieci, rodzice stają przed wyborami i zagwozdkami, którymi nie zajmują się rodziny jednonarodowe.

Pamiętasz tę bajkę?

Każdy rodzic w miarę, jak jego dziecko rośnie i poznaje świat, doświadcza flashbacków z własnego dzieciństwa. Przypominają nam się stare gry, bajki, zabawki i zabawy i chcemy je wprowadzić w życie naszych pociech. Kiedy tworzymy związek międzynarodowy, pojawia się tu pewien problem. Otóż kulturę i język innego niż ojczysty kraju poznajemy zwykle już jako osoby dorosłe, przez co omija nas wszystko to, czego jako dzieci doświadczyli nasz partner lub partnerka.

Dodatkowe wyzwania

W każdym związku niezwykle męczące bywa wysłuchiwanie komentarzy otoczenia (najczęściej rodzin obojga partnerów) dotyczących naszych wyborów. A rodziny zwykle mają wiele powodów do komentarzy – począwszy od diety, częstotliwości kąpieli, poprzez liczne wyjazdy kiedy-tylko-się-da do drugiej ojczyzny dzieci, a na języku kończąc. Przerabiam to ja, przerabiają moje koleżanki.

W międzynarodowym związku bywa to jeszcze trudniejsze, bo komentarze często przybierają bardzo niemiły aspekt konkursu na „lepszy” kraj. Trudniej jest też trzymać się pewnych założeń, na przykład pielęgnacji dwujęzyczności u naszych dzieci. Nie wiem, czy udałoby mi się zliczyć, ile razy musiałam tłumaczyć pani w sklepie, dlaczego moje dziecko rozmawia ze mną w innym niż polski języku.

Dzieci dwujęzyczne – jakie napotykają przeszkody?

Nie tylko nam, dorosłym, czasem trudno unieść dwukulturowy balast. W tym równaniu są jeszcze dzieci dwujęzyczne. Im są starsze, tym lepiej rozumieją, że pewne rzeczy obecne w ich rodzinach nie są obecne poza nimi. Zaczynamy od języka – każde „międzynarodowe” dziecko przechodzi okres buntu, gdy stara się odrzucić ten „zbędny” drugi język. Takie maluchy buntują się też wobec konieczności poznania dodatkowej kultury, która przez większość czasu nie jest ich rzeczywistością (a tu ktoś, na przykład dziadkowie, im stale przypomina, że są jej częścią). A gdy już uda się nam stworzyć w domu środowisko, w którym nasze latorośle poznają tajniki kultury kraju drugiego rodzica, to ten dar, jakim jest poszerzony horyzont kulturowy, czasem może stać się dla nich również obciążeniem. Nagle okazuje się bowiem, że ich koledzy i koleżanki nie znają tej „brytyjskiej bajki, która jest tak niesamowicie śmieszna”.

Wiele zależy od charakteru dzieci i mądrej pomocy rodziców. Moja córka miała chwile, w których potrzebowała większego wsparcia, ale jakoś sobie ten swój dwukulturowy świat dzielnie układa. Z pewnością jednak jeszcze nieraz będzie wymagać pomocy w nawigacji po nim. Bądźmy gotowi jej udzielić.

Po co się szarpać?

Pytanie wydaje się niezasadne. Należy raczej zapytać, jak można nie skorzystać z takiej okazji. Bywa, że rodzice zmęczeni wyzwaniami dwujęzyczności odpuszczają synowi lub córce język „mniejszościowy” w rodzinie i kraju, w którym mieszkają. Często robią tak też Polacy mieszkający za granicą. Nie uczą dzieci języka polskiego („bo po co im?”), a tymczasem całe rzesze mieszkańców Korei naszego języka się uczą (fakt!).

Pamiętajmy, że za prawidłowym korzystaniem z języka stoi warstwa kulturowa, więc ją też należy poznać. Oznacza to, że jeśli chcemy wychować dzieci dwujęzyczne świadome dziedzictwa krajów obydwojga rodziców, musimy wskazać się jeszcze większą cierpliwością, konsekwencją i kreatywnością.

Kiedyś to wszystko nabierze sensu

Kiedy zmarła królowa Elżbieta II, bez namysłu wsiadłam w samolot i poleciałam z córką do Londynu. Ludzie myśleli, że wylazła ze mnie głęboko skrywana monarchistka, która męczy dziecko staniem w kolejce do złożenia hołdu monarchini. Mnie przyświecał inny cel – chciałam, żeby poczuła atmosferę panującą wtedy w jej drugiej ojczyźnie i żeby to historyczne wydarzenie pozostawiło w niej choćby najmniejsze wspomnienie, tak jak pozostawi w jej rówieśnikach w Wielkiej Brytanii.

Z czasem wysiłek rodziców w przekazywaniu kultury krajów ich pochodzenia, choćby był to najmniejszy kraj na mapie świata, nabierze dla dziecka więcej sensu. Ostatecznie jest to miejsce, w którym dorastali jego matka lub ojciec. Jeżeli żadne inne argumenty nie przekonują twego syna lub córki, ten jeden powinien wystarczy za wszystkie: jedno z jego rodziców ma korzenie wyrastające z innej gleby. Jak można nie zainteresować nimi dziecka? Nieważne, jaką opinię ma na ten temat pani w sklepie.

Sprawdź również: Dwa światy, jedna miłość. Czy związek z obcokrajowcem może się udać?


image

Weronika Edmunds

Dziennikarka

Dziennikarką została dzięki zdolności słuchania i opowiadania. Tłumaczka i magister przekładoznawstwa. Często przytacza ulubiony cytat z M. Ondaatje: „Słowa, Caravaggio. Słowa mają moc”.

Previous post
Next post
Powiązane posty